Przejdź do treści

„Nauki babki”

Helena Wrzeszcz z domu Skrzyp
ur. 31.12.1922r. zm.16.05.2002r.

„W zyciu bywało ciynzko,
nale biyde zawse sie jakosik cisło do przodu”

– godowali babka.

Najlepsza z czasów dzieciństwa była bukta ze śliwkami i posypką( kruszonką). Pieczona była w starodawnym piecu kaflowym, który w tych czasach cieżko spotkać. Często też na blachach pieca stał garnek z herbatą lipową, którą słodziło się miodem z mniszka lekarskiego ( tzw.moji ).
Czasem tęskno mi za smakami i zapachami z dawnych lat.
Babka mówiła o wojnie o zwyczajach i tradycjach, o życiu codziennym. Wtedy nie zwracałam na to uwagi, pewnych rzeczy nie rozumiałam, a dziś wracając pamięcią do tamtych lat, zaczynam pojmować i rozumieć- jak to bywało.


Dziś nie przywiązujemy wagi, do tego, co się dzieje. Ogromny skok cywilizacyjny zatarł ślady pamięci o niektórych rzeczach, zwyczajach i nawykach. Mówi się, że ludzie kiedyś byli „ciemni” i nie wraca się do tego, co było. – Dlaczego? Kiedyś biegałam boso po rosie, piłam wodę z potoka, jadłam borówki z krzaczka w lesie, co dzień głaskałam krowę czy owce. Pamiętam, że do matury uczyłam się, właśnie pasąc krowę. Słyszałam szum potoku , śpiew ptaków i bzyczenie pszczół. Dziś często brakuje nam czasu na wyciszenie i odpoczynek .

„W zyciu nieroz bywało ciynzko, nale biyde zawse sie jakosik cisło do przodu ” – godowali babka.
– a dziś? – Na to pytanie każdy z nas musi sobie odpowiedzieć sam.

A co powiem o teraźniejszym życiu za kilka lat?

Znajomość gwary zawdzięczam głównie babci, która posługiwała się nią na codzień.
A czego się jeszcze od babci nauczyłam? – przeczytajcie sami.

NAUKI BABKI
Autor: Brygida Murańska

Ej Juscyna, moja wioska kak sie urodziła

Tu mie babka ucowali, kiedyk mało była.

Tak godali  piyknom gwarom, ktorej zek słuchała

–  ze mi teroz, kiek jes starso, straśnie spasowała.

Pilnowała swoik wnukow – walny kierot miała.

No to nos tez do roboty zowdy goniowała.

Wtyncos sie nom krzywdowało, bo śpasy cekały.

Walne plosło na Rastoce i  trześnia dziyj cały.

Na ktorej my siadywali i pluli pestkami,

nabo kistki z bielicami na doł schybywali.

 Babka zaj sie wadzowali, ze nic nie robiymy,

Mitrynzymy cas na trześni – wsytko spucujymy.

Na pasionek nos z krowami, rada posyłali

My zaś łognia napolili i na listkak grali.

Łoblecieli my gronicek, Klimoś za grzybami,

By nos babka pokwolili, a nie śtorcowali.

Zbiyrowałymy borowki  z siostrami bez roki,

I maliny, łosrtyźnice, na zimowe soki.

Chłodzowały my na Długom – Klimosiom, Durajkom, 

W lesie wsytko smakowało popite źrodlankom. 

Babka  nos ucyli robij, łozmaite dziwy,

Bukte, kloski z borowkami, miksture z pokrzywy.

Świniom umionć do chalbijki ziomniokow z parnika,

Krowom poloć siecke w safli, łoskubaj indyka.

Teroz widze jak nauki babki, wozne były,

Bo umiymy wsytko robij i sie nie lyniymy.

W tej Juscynie straśnie piykne, nase gronie, lasy

Wonio tu wsyndy ziołami, chłocioz nie te casy.

By sie ludzie lycowali, Bozymi lykami,

Bo nie wiedzom co deptajom swoimi nogami.

Naso babka ło cudownej mocy godowali,

Polne zieli i kwiotecki  zowdy zbiyrowali.

Myndytujym nieroz w głowie coby teroz było,

Kieby sie na kwilke babce – to zyci wrociło.

Radzi by my posłuchali, z chynciom by sie ześli

a nie stale uciekali ka nos debli nieśli.  

Teroz bymy tyk monrości dobrze słuchaj kcieli,

 i nauki nasej babki w wielgij  zocy  mieli.